„Błękit” – o konsekwencjach naszych czynów, walce o przetrwanie i o nadziei do końca…

Są takie powieści, opowiadające jakąś fikcyjną historię, które jednak wzbudzaja pewien niepokój i dziwne uczucie, że opisywane wydarzenia nie są jedynie wymysłem autora… Mam wrażenie, że takie uczucia pojawiają się między innymi w przypadku powieści z pogranicza science-fiction i postapokaliptycznych wizji przyszłości. Wiele osób oglądając film czy czytając książkę o takiej tematyce zastanawia się, czy właśnie tak będzie wyglądał świat za kilka, kilkadziesiąt lat. A twórcy dzieł kultury chętnie wykorzystuja tą ciekawość i sięgają po ten motyw. Miałam ostatnio wielką przyjemność przeczytać przedpremierowo drugą powieść Mai Lunde – „Błękit” (Wydawnictwo Literackie, 2018), która w jakimś stopniu dotyka tych tematów. Mam do tej autorki szczególny sentyment, ponieważ recenzja jej pierwszej powieści, czyli „Historii pszczół”, była jedną z pierwszych na moim blogu 🙂 (gdyby ktoś chciał poczytać, zapraszam tutaj).

Autorka po raz kolejny sięgnęła do trudnej tematyki, jaką jest niszczenie środowiska przez ludzi oraz nieodwracalne konsekwencje tej bezmyślności. Podobnie jak w historii o pszczołach, prezentuje nam problem z różnych perspektyw (o tym więcej za chwilę) i poświęca też sporo miejsca relacjom rodzinnym. Ale tym razem główny problem został zawiązany wokół czegoś innego – wody, a raczej jej ubywających zasobów na ziemi. Jeszcze zanim przejdę do bardziej szczegółowego omówienia książki i moich wrażeń, chciałam podzielić się z Wami pewną refleksją po lekturze. „Historia pszczół” bardzo mi się podobała, wciągnęła mnie, temat był też niezwykle ważny. I mam nadzieję, że nie zostanie mi to poczytane za ignorancję, ale mimo wszystko problem wydał mi się nieco przesadzony. Owszem, pszczoły są i będą niezwykle ważnym elementem środowiska na ziemi, ale konsekwencje opisane przez Lunde wydały mi się nieco przesadzone (zwłaszcza w dobie dzisiejszej techniki i rozwiniętej nauki). Natomiast problem przedstawiony w „Błękicie” jest niepokojąco aktualny. Łatwiej mi jest wyobrazić sobie świat, na którym brakuje wody, niż pszczół. I trudności wiążące się z tym są także bardziej realne i nie do końca związane jedynie z fantastyką naukową. To właśnie jeden z powodów, dla których „Błękit” zrobił na mnie bardzo duże wrażenie i plasuje się jeszcze wyżej niż „Historia pszczół”.

Wracając jednak do samej powieści – tak jak wspomniałam poznajemy historię z dwóch perspektyw. Jedna historia opowiadana jest przez Signe, starszą Norweżkę, która wraca w rodzinne strony, by zmierzyć się ze wspomnieniami i wykonać jeszcze jedno ostatnie zadanie. W młodości kobieta angażowała się bardzo czynnie w obronę przyrody norweskich fiordów i wspierała swojego ojca, lokalnego aktywistę. Jej podejście do tej kwestii miało też ogromny wpływ na jej życie prywatne. Historia Signe rozgrywa się we współczesnych nam czasach, jest więc słowem ostrzeżenia przed tym, jak nasze czyny mogą wpłynąć na przyszłe pokolenia. Do tego też odnosi się drugi wątek pojawiający się w powieści. Poznajemy tutaj Davida i jego córkę Lou, którzy w 2041 roku przemierzają Francję w kierunku jednego z licznych obozów dla uchodźców. Nie są oni jednak uchodźcami z jakiegoś biednego kraju, ale zostali zmuszeni do ucieczki z własnego małego, francuskiego miasteczka. Zmusiła ich do tego susza, brak wody i żywności oraz panoszące się wszędzie pożary. Bohaterowie w czasie ucieczki rozdzielili się z resztą rodziny i teraz mają nadzieję, że spotkają się ponownie w obozie. Ta cześć książki jest o wiele bardziej przytłaczająca, naznaczona tym postapokaliptycznym wydźwiękiem, o którym wspominałam na początku.

Wyprawie Davida i Lou towarzyszy strach, smutek, głód, bezradność i przede wszystkim pragnienie. Akcja rozgrywa się w czasach, w których największym skarbem jest woda. Złoto, bogactwo, pieniądze nic nie znaczą, jeżeli nie ma się życiodajnego napoju. Obóz, początkowo prowadzony sprawnie i w sposób uporządkowany, szybko doświadcza problemów związanych z brakiem zaopatrzenia i rodzącej się anarchii. To bardzo przykry obraz, wzbudza skrajne emocje i jest wyraźnym nawiązaniem do dzisiejszych obozów, w których schronienia szukają ludzie uciekający z ogarniętych wojnami i głodem państw Afryki i Bliskiego Wschodu. Lunde mówi do nas z kart książki, żebyśmy uważali, bo kiedyś sami możemy znaleźć się w podobnej sytuacji. To bardzo trzeźwiące.

20180516230251_IMG_7421

Ale w tych trudnych, przytłaczających czasach jest też miejsce na nadzieję. Wydawcy zdradzają nieco na ten temat już w opisie książki, więc mam nadzieję, że nie będzie to potraktowane jak spoiler. Symbolem tej nadziej stanie się tytułowy „Błękit”, czyli łódź, którą Signe otrzymała w prezencie w młodości. To na tej łodzi zmierzy się ze sztormem – zarówno tym dosłownym jak i emocjonalnym. I to właśnie „Błękit” stanie się czymś ważnym dla Davida oraz jego córki. Co łączy siedemdziesięcioletnią Norweżkę oraz dwoje zagubionych Francuzów? Od początku wiemy, że ich losy się przetną (zabieg wykorzystane też w „Historii pszczół”) i w którymś momencie zaczynamy domyślać się, co będzie tym elementem łączącym, ale mimo wszystko z ogromnym zainteresowaniem śledzimy, jak do tego dojdzie. Autorka potrafi trzymać w napięciu, naprawdę momentami nie mogłam się oderwać od lektury, chciałam wiedzieć, czy bohaterom się powiedzie, jak rozwiążą swoje problemy, czy w ogóle uda im się to zrobić. Dużym plusem, w moim odczuciu, jest zakończenie. Gdyby książka powstała w głowie jakiegoś hollywoodzkiego scenarzysty, to na koniec pewnie zobaczylibyśmy rodzinę, która w strugach padającego deszczu, łączy się po tygodniach rozłąki i trudności. Naprawdę, tak sobie to wyobrażam… Lunde jednak nie epatuje nas górnolotnymi scenami, lubi kameralność, niedopowiedzenia, zawieszenia akcji w kluczowych momentach. Dzięki temu jej historia jest lepiej przyswajalna, wiarogodna. A zakończenie może zaskakiwać, nie daje jasnych odpowiedzi, pozostawia z mnóstwem pytań, takim wewnętrznym smutkiem i niepokojem…

„Błękit” to bardzo ważna książka z ważnym przesłaniem. Pokazuje, że większość problemów, z którymi borykają się ludzie sprowadziliśmy na siebie sami swoją bezmyślnością i głupotą. Pobudza do myślenia, wzbudza skrajne emocje, wzrusza i otwiera oczy. Mówi o tym, jak małe decyzje mogą wpłynąć na szerszy krąg ludzi; o tym, że zawsze trzeba mieć nadzieję i walczyć do samego końca, nawet jeżeli ten koniec wydaje się beznadziejny; o tym, że odrobina dobroci i gotowość do wybaczenia zaowocują w najmniej spodziewanym momencie; o tym, że dobrze jest mieć przy sobie kogoś bliskiego; o tym, że nie nikt nie jest samotną wyspą. Mam nadzieję, że ta piękna i mądra książka nie zginie szybko w nawale licznych premier i że zmusi niejedną osobę do zatrzymania się i zastanowienia nad otaczającym nas światem.

Premiera książki już 6 czerwca!

Za przedpremierowy egzemplarz bardzo dziękuję Wydawnictwu Literackiemu

WL

 

Lunde_ Blekit _ m

 

Tytuł: „Błekit”

Autor: Maja Lunde

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

Rok wydania: 2018

Ilość stron: 336

Moja ocena: 9/10

 

 

 

 

Asia B&B

Dodaj komentarz