O tym jak (nie) sprzątać

Poradniki stanowią osobny dział literatury, który cieszy się ogromną popularnością wśród czytelników. Poradnik można napisać w zasadzie na każdy temat. Naprawdę KAŻDY. Pracując w księgarni spotykałam się nawet z tytułami dotyczącymi hodowli kur ozdobnych. Oczywiście nie twierdzę, że taka książka nie może być napisana ciekawie i że nie znajdzie swojego odbiorcy. Gdyby tak było, z pewnością nie zostałaby wydana. Podając ten przykład chciałam pokazać, że poradniki mogą być obecne niemalże w każdej dziedzinie naszego życia. Wystarczy poszukać, a poradnik na pewno się znajdzie.

Ja jednak do całej fascynacji światem poradników podchodzę nieco bardziej sceptycznie. Dlaczego? Rady radami, ale życie weryfikuje wiele rozwiązań i po prostu czasami wszelkiego rodzaju porady nie przystają do rzeczywistości. Poza tym łatwo jest się w poradnikowym świecie zatracić i na każdy temat sprawdzać, co mają do powiedzenia eksperci, zamiast po prostu żyć. Wydaje mi się, że szczególnie dużym niebezpieczeństwem mogą być poradniki psychologiczne, po przeczytaniu których niektórzy uważają się za doświadczonych psychologów i roszczą sobie prawo do diagnozowania innych.

Są oczywiście również poradniki o lżejszej i przystępniejszej tematyce. Bardzo popularne są książki dotyczące sposobu ubierania, gotowania (to osobna i niezwykle rozległa dziedzina poradników i przed takimi się nie wzbraniam), porad kosmetycznych czy ukochanych pupilów domowych. W ostatnim czasie szczególną popularnością cieszyły się poradniki odnoszące się do „idealnego” życia i stylu Francuzek. Muszę przyznać, że sama skusiłam się na książkę „Lekcje  Madame Chic” napisane przez Jennifer L. Scott  i była to całkiem przyjemna i lekka lektura, aczkolwiek niewiele rad z niej wprowadziłam w życiu. Ot, takie babskie czytadło. Sięgnęłam także po drugą książkę z tego cyklu, czyli „W domu Madame Chic”. Ta moim zdaniem była nieco gorsza, a podane rady były jeszcze bardziej „wydumane” i wyszukane (Zorganizowanie wystawnej kolacji przy dźwiękach muzyki poważnej brzmi naprawdę super, ale czy takie spotkanie będzie fajniejsze od spontanicznego spotkania ze znajomymi przy pizzy?).

Ale dzisiaj nie chciałam pisać o Madame Chic, ale innej madame, która zawojowała i zrewolucjonizowała świat sprzątania. Mowa o Marie Kondo, Japonce, która stworzyła unikatowy system porządkowania domu nazwany KonMari i opisała go w książce „Magia sprzątania” (Wydawnictwo MUZA, 2015). Sięgnęłam po ten tytuł ze względu na dobre recenzje, przystępną ceną i przede wszystkim dlatego, że lubię sprzątać i miałam nadzieję na kilka dobrych i praktycznych rad. Niestety, zakończyłam lekturę książki z rozczarowaniem i lekkim niedowierzaniem, że to co czytałam autentycznie zostało wydane. W formie papierowej. Ale o tym za chwilę. Sama metoda Marie Kondo odnosi się do maksymalnego minimalizmu (to akurat bardzo popularny trend w świecie porządków), „odgruzowywania” kątów i pewnej formy feng shui. Trudno mi jednak uwierzyć, że ktoś byłby w stanie wprowadzić wszystkie rady zaproponowane w poradniku i trzymać się ich przez długi czas. Bo podobno, jak raz zastosujesz metodę KonMari, tak całkowicie w 100%, powrót do bałaganu nie grozi ci do końca życia. Tak przynajmniej twierdzi autorka.

Co więc sprawiło, że mam co do tej książki mieszane uczucia? Poniżej kilka przykładów rad dotyczących sprzątania, które można znaleźć w tym poradniku:

– po przyjściu do domu i po zdjęciu ubrań dziękuj im za to, że cały dzień na tobie leżały i dobrze ci służyły;

– nie zwijaj skarpetek po ich zdjęciu, bo to je „boli”, w ten sposób cierpią. W nocy muszą „odpocząć” żeby kolejnego dnia mogły nam znów radośnie służyć;

– wszystko trzymaj pionowo. Wszystko. Łącznie z laptopem na półce, złożonymi bluzkami w szafie i marchewkami w lodówce. Wszystko;

– podczas robienia generalnych porządków w ubraniach przytrzymaj każdą rzecz przez chwilę w dłoniach, jeżeli poczujesz pozytywną energię zostaw tę rzecz, a jeżeli nie, to pozbądź się jej (ja chyba bym została bez ubrań). Worki z ubraniami do wyrzucenia, wynieś od razu, żeby cię nie kusiło dać ubraniom drugą szansę;

– podobnej zasady trzymaj się przy porządkowaniu innych rzeczy np. pamiątek. Jeżeli nie czujesz przepływu pozytywnej energii, to bez skrupułów możesz daną rzecz wyrzucić. To dla mnie dosyć kontrowersyjne, ponieważ pamiątki same w sobie mają wartość emocjonalną i nie wyobrażam sobie pozbywania się ich, chociaż zdaję sobie sprawę, że czasami przetrzymywanie ich może być uciążliwe.

To tylko kilka zasad, które promuje metoda KonMari. Ale dla mnie jednak najtrudniejszą do zaakceptowania jest zasada dotycząca książek i ich porządkowania. A raczej powinnam napisać wyrzucania, bo do tego właśnie zachęca Kondo. Ponieważ książki zajmują dużo miejsca (jako miłośniczka książek nie postrzegam tego jako problemu) należy ich się po prostu… pozbyć. Tak, autorka, która wydała książkę, zachęca do wyrzucania książek. Ale Kondo ma dla nas wspaniałą alternatywę, którą poleca zastosować. Jeżeli z jakąś książką ciężko nam się rozstać, ale tak naprawdę lubimy tylko jakiś jej fragment, to… wyrwij strony, które cię interesują i włóż do segregatora! W ten sposób zamiast kilkudziesięciu książek będziesz mieć jeden segregator z koszulkami wypełnionymi wydartymi stronami. Cóż za wspaniałomyślne podejście. Niestety, ale ja z książki pani Kondo nie wyrwałabym ani jednej strony, aby ją zachować na później. Podane rady były dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem i zastanawiam się, czy wiele osób skorzystało z tej metody. Ja stanowczo wybieram „bałagan” (chociaż trudno tak nazwać równo ustawione książki na półce oraz pamiątki schowane w estetycznym pudełku) niż życie w sterylnym mieszkaniu pozbawionym mojej historii i wspomnień. A co Wy myślicie o tak radykalnych metodach sprzątania?

Nie twierdzę, że wszystkie rady są od razu do wyrzucenia i nie sprawdzą się. Mari Kondo została uznana za jedną z najbardziej wpływowych osób na świecie, a jej publikacje i kursy sprzątania cieszą się szaloną popularnością w wielu krajach. Być może po prostu w naszej kulturze – naznaczonej historią, tradycją i szacunkiem do przeszłości – trudno zaimplementować takie rady. Ja na to na pewno nie jestem gotowa, a już z pewnością nie na wyrzucania pamiątek i książek ani rozmawianie ze swoimi ubraniami.

Czy książkę samą w sobie warto przeczytać? Jeżeli nie odstraszyły Cię powyższe rady i nadal uważasz, że potrzebujesz rewolucji w swoim mieszkaniu i sprzątaniu, to być może książka przypadnie Ci do gustu. Jeżeli jednak jesteś melancholijnym świrem, który lubi porządek, ale mimo wszystko daje też  dojść do głosu swojej nostalgicznej naturze, metoda KonMari raczej się u Ciebie nie sprawdzi. Książka jest niedługa i stosunkowo niedroga (kupiłam w promocji za 23 zł), więc nie będzie to duże obciążenie dla Twojego portfela. Ale być może lepiej by było przeznaczyć tę kwotę na ładną ramkę i postawić na półce zdjęcie z wakacji. W ramach pielęgnowania wspomnień i pamiątek 🙂

 

Asia – B & B

3 uwagi do wpisu “O tym jak (nie) sprzątać

  1. Kasia

    Też jestem dość sceptycznie nastawiona do wszelkich poradników, ale ostatnio natrafiłam na „The little book of hygge” (https://www.penguin.co.uk/books/298804/the-little-book-of-hygge/). To poradnik o tym, jak być szczęśliwym po duńsku (podobno to najszczęśliwszy naród na świecie ;)) i jak celebrować hygge- radość z małych rzeczy: światło świec, gorące kakao, słońce o poranku.
    PS:Książki jeszcze nie czytałam, mam nadzieję, że porady będą bardziej realistyczne niż u Marie Kondo. Na szczęście okładka jest tak śliczna, że w razie czego można ustawić ją na półce zamiast ramki ze zdjęciem 😉

    Polubione przez 1 osoba

    1. asiatomala

      Kasiu, dziękuję za polecenie książki. Z tego, co piszesz to może być faktycznie przyjemna lektura i sama chętnie bym ją przeczytała (ostatnio też jestem na etapie szukania „małych radości”). Jak już się z nią zapoznasz, koniecznie daj znać, jak Ci się podobała 🙂
      PS. A okładka jest po prostu urocza 🙂

      Polubienie

Dodaj komentarz